W co się dzisiaj bawimy?
Znasz to? Ledwo przekroczyliście próg mieszkania, a Twoje dziecko pyta:”Mama, w co się dzisiaj bawimy?”. Nie wiem jak Ty, ale ja w takiej chwili mam ochotę huknąć: „Przecież dopiero weszłam do domu!”. Pewnie podobnie jak ja zastanawiasz się: „Dlaczego moje dziecko nie chce się samo bawić?”.
Córciu, tylko zrobię (…tu wpisz całą masę zadań i obowiązków…) i na pewno znajdę chwilę dla Ciebie. A teraz pobaw się sama.
Czy to działało? Oczywiście, że nie.
Powiedziałabym raczej, że z biegiem lat było coraz gorzej. Córka coraz bardziej stanowczo domagała się wspólnej zabawy. Zwłaszcza po powrocie z pracy. Potrafiła nawet powiedzieć otwarcie: „Ty nigdy nie masz czasu!”.
Przyszedł czas poważnie zastanowić się, gdzie popełniłam błąd i dlaczego córka tak to odbiera. Zrobiłam rachunek sumienia i plan działania.
Było to już jakiś czas temu. Muszę przyznać, że dostrzegam pozytywne rezultaty! Z tego względu chcę podzielić się z Tobą pomysłami, które u mnie zdają egzamin.
1. Wyznaczam konkretną porę na wspólną zabawę
Postawiłam sprawę jasno. Po powrocie do domu muszę zająć się obowiązkami i choć przez 10 minut odsapnąć na kanapie. Krzesłem też się zadowolę. Nie mam czasu ani siły na zabawę.
Jednocześnie ustaliłam z córką, że poświęcę jej czas między godziną 18 a 19. Pobawimy się, pogadamy i powygłupiamy. Na pewno. Nie musi mnie już więcej pytać, czy i kiedy się z nią pobawię. I nie pyta!
2. Jestem obok, słucham i obserwuję
Pogodziłam się z chaosem w salonie i ponownie pozwoliłam córce się w nim bawić. Od dłuższego czasu zabraniałam jej tego, ponieważ znosiła tam wszystkie zabawki, których potem nie chciała sprzątać.
Dzięki tej decyzji i faktowi, że mamy otwartą kuchnię, chętniej bawi się sama. Jednocześnie opowiada mi o tym, co robi lub prosi, żebym na coś spojrzała, podczas gdy ja krzątam się i słucham jej opowieści.
W połączeniu z punktem pierwszym, wszystko zaczyna się fajnie układać.
3. Rotuję zabawki
Patent jest prosty. Dzielę zabawki na dwie grupy. Jedne lądują na 2 lub 3 tygodnie w worze, a drugie na półce (w końcu się mieszczą!). Po upływie tego czasu dokonuję wymiany asortymentu. 🙂
Nie jestem przy tym nadgorliwa. Jeśli córka prosi o zostawienie jakiejś zabawki, nie robię problemów.
4. Nie wtrącam się
Dotychczas często zdarzało mi się wtrącać w zabawę mojej córki. Tak nie rób, tak nie mów, a czemu tak to robisz… Od kiedy powstrzymuję się z tymi uwagami, bawi się lepiej i dłużej.
Jeśli coś rzeczywiście wymaga omówienia (np. brzydkie dialogi między lalkami), rozmawiam z nią o tym przed pójściem spać.
5. Kupuję coś nowego
Wcześniej uważałam, że im mniej rzeczy w domu, tym lepiej. Odpuściłam nieco i częściej pozwalam sobie na zakup czegoś dla córki bez żadnej okazji. Nie mówię tu oczywiście o dużych i drogich zabawkach. Chodzi mi raczej o kolorowanki, zestawy kreatywne czy gry planszowe.
Córka ma nowe, absorbujące zajęcie, a i ja chętniej zasiadam z nią do nowej zabawki. W końcu sama ją wybierałam i jestem jej ciekawa.
Jeśli również chcesz sprawić radość swojemu dziecku, kupując mu coś bez okazji, zajrzyj no naszego sklepu. Znajdziesz w nim zestawy kreatywne i autorskie e-booki z zadaniami, pomysłami na prace plastyczne i zabawy. Podczas ferii i zimowych wieczorów na pewno sprawdzą te e-booki:
6. Zapraszam gości
Długo miałam opory przed zapraszaniem do nas koleżanek córki z przedszkola. Zwłaszcza że inni rodzice też nie wychodzili z taką inicjatywą. Postanowiłam zrobić pierwszy krok. Jestem zadowolona z tej decyzji. Z niektórymi z rodziców nawiązaliśmy fajne relacje i podrzucamy sobie dzieciaki, aby mogły się wspólnie pobawić.
Na początku wymagało to sporo zachodu. Trzeba było posprzątać chatę, ugościć rodziców na kawce, poznać się i wybadać. Ale… Teraz kiedy znamy się już lepiej, nie mamy oporów, żeby zostawiać sobie wzajemnie dzieci pod opieką.
Gdzie wcześniej popełniałam błąd?
Jasne, mogłabym się wkurzać i ględzić, jak to dawniej dzieci harowały z rodzicami w polu, nikt się nimi nie interesował, a do zabawy miały co najwyżej patyki. Wybacz więc córciu, wcale nie masz tak źle! Tylko czy takie gadanie coś zmienia?
Właściwie od samego początku moje dziecko nie chce bawić się samo. Samodzielna zabawa to dla córki nie zabawa. Zaraz, zaraz, skąd ja to znam… Cała mamusia. Jeśli pójdzie w moje ślady, jak tylko trochę podrośnie, całe godziny będzie spędzała poza domem: u koleżanek, na zajęciach pozalekcyjnych, zuchach… Byle wśród ludzi!
Długo starałam się patrzeć na nią ze zrozumieniem. Dopiero z czasem dostrzegłam, że sytuacja zabrnęła za daleko, a córka traktuje mnie jak koleżankę do gier i zabaw.
Moim zdaniem fakt, że dziecko nie dziecko nie chce się samo bawić, to zupełnie normalna sprawa. Warto jednak podejść do tego tematu rozsądnie i nie wpadać w skrajności. Przecież nic w życiu nie jest zero-jedynkowe: bawię się ciągle – nie bawię się wcale. Ja znalazłam moją równowagę. Wierzę, że Tobie też się to uda!